Tag Archives: Michał Kwieciński

Kino wg Michała Kwiecińskiego – rozmowa

kw600

Jego zawodowy świat dzieli się na dwie części. Pierwsza to popularne seriale, które realizuje dla największych stacji telewizyjnych w Polsce. Druga to kino stanowiące nieustające wyzwanie i przygodę. Spod jego producenckiej ręki wyszły m.in. „Miasto 44” Jana Komasy, „Wenecja” Jana Jakuba Kolskiego i „Drzazgi” Macieja Pieprzycy. Przez ostatnie 15 lat czuwał nad produkcją kolejnych filmów swojego przyjaciela Andrzeja Wajdy – od „Zemsty„, przez „Katyń” po „Powidoki„. Rozmawiam z twórcą Akson Studio Michałem Kwiecińskim.

Kinowa premiera „Bodo” to dość niespotykana sytuacja. Na ogół jest tak, że najpierw jest coś w kinie, potem trafia do telewizji. Wy natomiast przycięliście serial do wymiarów filmu kinowego i po roku od premiery telewizyjnej postanowiliście wprowadzić go do kin.

Pomysł, żeby powstał film i serial istniał od początku. W umowie z TVP zapisane było, że ma powstać film. Pierwotnie zakładaliśmy inną kolejność. Najpierw film, potem serial. Zdarzyło się jednak inaczej. Zmontowałem film, który generalnie w ogóle nie przypomina serialu. Dlatego że nie da się z 13 odcinków biograficznych zrobić półtoragodzinnego filmu biograficznego. Dlatego jest to film muzyczny. Postać Bodo jest tylko pretekstem do pokazania szalonych lat dwudziestych i trzydziestych w wolnej Polsce i Europie. Nasza propozycja nie jest więc skierowana do widza kina biograficznego, tylko do wielbicieli filmu muzycznego.

„Bodo” to piosenki, „Bodo” to rewia. Cofnijmy się trochę do momentu produkcji tego filmu i pomówmy o tym, jak to wszystko powstało, jak tworzyliście te sceny muzyczne, co było wyzwaniem realizacyjnym, przy tych wszystkich ograniczeniach, które zawsze spotykamy w polskim kinie.

Wyzwaniem, jeśli chodzi o stronę muzyczną, choreograficzną, inscenizacyjną – było właściwie wszystko. Potrzeba było wielu godzin prób tanecznych i wokalnych dla aktorów. Nagrywaliśmy playbacki długo przed realizacją scen filmowych – czyli już na tym etapie trzeba było sobie wyobrazić, jak będą wyglądały choreografie tych wszystkich scen, żeby ekspresja śpiewania pasowała do ruchu, który był stworzony dużo później. To był ugór, pole niczyje i długo się przez nie przedzierałem, ponieważ w Polsce nie ma tradycji filmów muzycznych. Nie ma specjalistów, którzy mogliby w tym pomóc. Nie ma jednego miejsca, studia muzyczno-tanecznego, gdzie można się zgłosić, i powiedzieć „słuchajcie, przygotujcie mi aktorów do filmu muzycznego, przygotujcie mi do tego tancerzy, choreografię”.

Cała rozmowa na stronie LegalnaKultura.pl>>>

Rafał Pawłowski

Otagowane , ,